Jak zwykle trafny komentarz Pana Andrzeja Konowrockiego mobilizuje nas do rozszerzenia tematu.
Komentarz:
„103 Batalion Strzelcow walczył pod wsią Cyganka w dn 14.09.1939, a już 15.09.39 stoczył boj z niemiecka kolumna pancerna gen von Fritsha w Cechówce. W walce tej wyrożnił się por. Alojzy Bruski- Kaszub z okolic Chojnic.15.09.1939 Niemcy dokonali bestialskiej pacyfikacji Cechówki ( Miłosna ) – rocznica tego wydarzenia obchodzona jest uroczyście w Miłośnie pod pomnikiem pomordowanych, postawionym na miejscu biwakowania 103 Batalionu kapitana Góralczyka.
W Dębem jest ulica 103 Batalionu Strzelców. Por. Alojzy Bruski, późniejszy żołnierz AK i dowódca AK na rejon Chojnice-Tczew został po wojnie skazany na śmierć i stracony w wiezieniu we Wronkach. Po wielu latach został odnaleziony jego grób na cmentarzu we Wronkach, postawiony pomnik, a jednocześnie społeczeństwo postawiło mu symboliczny grób i zrobiono Izbę Pamięci w rodzinnych stronach kolo Chojnic. Dokładne informacje o wszystkich tych wydarzeniach można łatwo znaleźć w internecie. Może, przy okazji obchodów w Dębem Wielkim i Miłośnie, warto powiązać te fakty, dla ukazania złożonych losów żołnierzy września i ich drogi do Warszawy przez Cechówkę na przykładzie 103 Batalionu i bohaterskiego por. Alojzego Bruskiego.
Może warto zorganizować marsz śladami 103 Batalionu Strzelców, patronów ulicy przy cmentarzu i pomniku żołnierzy września.”
Źródło: wikipedia.org
Alojzy Bruski
Alojzy Bruski (ur. 7 kwietnia 1914 r. w Piechowicach, pow. Kościerzyna, zm. 17 września 1946 r. we Wronkach) – oficer służby stałej Wojska Polskiego (podporucznik, porucznik AK, pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana), żołnierz Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej (dowódca oddziału partyzanckiego „Cisy-100” AK w Borach Tucholskich) oraz Delegatury Sił Zbrojnych, ps. „Grab”, „Drwal”, „Buk”
Był synem Jana Bruskiego i Marii z domu Sikorskiej. W latach 1921–1925 uczył się w szkole powszechnej w Piechowicach, a następnie w państwowym gimnazjum klasycznym w Kościerzynie, gdzie w 1933 zdał maturę. Zaangażował się wówczas w działalność ruchu filomatów. Był też drużynowym 18. Pomorskiej Drużyny Harcerskiej Chorągwi Pomorskiej Związku Harcerstwa Polskiego. Sympatyzował z ruchem narodowym. Po zakończeniu nauki został skierowany do Szkoły Podchorążych Rezerwy w Różannej, a następnie do Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie–Ostrowi Mazowieckiej.
W październiku 1937 otrzymał stopień podporucznika z przydziałem do 72 Pułku Piechoty w Radomiu. Brał udział w wojnie obronnej 1939 r. jako dowódca plutonu ckm. Wraz ze swoim pułkiem przebijał się do Warszawy, wyróżniając się odwagą 15 września w walkach o Miłosną. Został ranny w obronie stolicy. Po jej kapitulacji dostał się do niewoli niemieckiej, z której uciekł. Początkowo ukrywał się w Piechowicach, a później u siostry w Tczewie. Podjął wówczas działalność konspiracyjną w ramach ZWZ, zostając komendantem obwodu tczewskiego, rozwiniętego potem w Inspektorat Rejonowy Tczew-Chojnice AK. Wiosną 1943 został zmuszony do czasowego zawieszenia działalności wobec licznych aresztowań lokalnych członków AK.
Został wyznaczony na dowódcę jednego z największych pomorskich zgrupowań partyzanckich AK pod kryptonimami „Bory”, „Cisy-100”, operującego na obszarze Borów Tucholskich i liczącego ok. 150 ludzi. Faktyczne dowództwo objął w kwietniu 1944 r. od Stefana Gussa ps. „Dan”. Okazał się uzdolnionym dowódcą i taktykiem, przeprowadzając wiele akcji zbrojnych przeciwko Niemcom. Współdziałał z sowieckimi grupami rozpoznawczo-dywersyjnymi zrzucanymi na Pomorze. W grudniu 1944 r. rozpuścił swój oddział na kwatery zimowe, a sam ukrył się w rejonie Słonego Jeziora. W lutym 1945 ujawnił się w Bydgoszczy przed sztabem 1 Brygady Zaporowej 1 Armii Wojska Polskiego. Został odesłany do placówki NKWD w Tucholi, skąd po wyjaśnieniach wkrótce go zwolniono. Przeszedł do służby wojskowej w LWP jako komendant „obozu dla internowanych renegatów i zdrajców” w Zimnych Wodach. W rzeczywistości nadal był w konspiracji, tym razem antykomunistycznej, gromadząc swoich dawnych podkomendnych z AK.
Nocą z 29 na 30 kwietnia 1945 zdezerterował wraz z grupą 35 uzbrojonych żołnierzy, wracając do lasu. Dokonał tego prawdopodobnie na skutek instrukcji Delegatury Sił Zbrojnych na Pomorzu. W leśniczówce Emilianowo na terenie Puszczy Bydgoskiej zaprzysiężono na Rotę AK oddział partyzancki „Świerki II” w sile 35 partyzantów, w tym 3 oficerów: por. Alojzy Bruski ps. „Buk”, ppor. Zbigniew Smoleński ps. „Żuraw”, ppor. Jerzy Wróblewski ps. „Kruk”. Ddziałania Oddziału miały na celu ochronę ludności przed maruderami sowieckimi. Ważniejsze starcia „Świerków II” z grasantami sowieckimi miały miejsce 6 maja 1945 r. w okolicach Nowej Wsi Wielkiej, 6 lub 7 maja w m. Chrośna, 8 maja 1945 r. we wsi Pszczółczyn pod Łabiszynem, 13 maja 1945 r. w pobliżu Brzozy Bydgoskiej. Ostatnią walkę ze zmilitaryzową jednostką NKWD, w wyniku której został rozbity (w jej trakcie poległ ppor. Jerzy Wróblewski), stoczono w połowie maja 1945 r. w m. Kabat. Natomiast Alojzy Bruski i Zbigniew Smoleński zostali aresztowani 7 lub 12 czerwca 1945 w Bydgoszczy przez WUBP wraz z 3 swoimi podkomendnymi.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Poznaniu na sesji wyjazdowej w Bydgoszczy skazano go na 10 lat więzienia. 31 lipca 1946 a ppor. Zbigniewa Smoleńskiego na karę śmierci. Na skutek osobistej interwencji Bolesława Bieruta jego wyrok zmieniono również na karę śmierci. Ppor. Zbigniew Smoleński został stracony w Bydgoszczy 21 lutego 1946 r., natomiast por. Alojzy Bruski we Wronkach 17 września 1946 r. Symboliczny grób znajduje się w Dziemianach.
Był odznaczony m.in. Orderem Virtuti Militari V klasy, Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Jego bratem stryjecznym był tak samo się nazywający Alojzy Bruski ps. „Skocz”, który podczas okupacji działał w ramach Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”.
Alojzy Bruski ma upamiętniające go trzy tablice, w przedsionku kościoła Chrystusa Króla w Toruniu, w kościele parafialnym w Dziemianach oraz na murze kościoła w partyzanckiej wsi Lipinki w Borach Tucholskich; jego imieniem nazwano także jedną z ulic w Gdańsku-Oruni.
Alojzy Bruski żyje w pamięci rodaków do dziś
źródło:http://nasze.dziemiany.net/alojzy-bruski/
Dzień 1 marca jest dniem szczególnym. Dziś, po raz trzeci obchodzony jest bowiem Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” – poświęcony żołnierzom, którzy w obliczu drugiej okupacji postanowili walczyć o Niepodległą. W okresie sowietyzacji oczerniani, więzieni i mordowani, po czym wrzucani do bezimiennych, zbiorowych grobów…
Jednym z cichych bohaterów podziemnej partyzantki był mój wujek, oficer WP – kpt. Alojzy Bruski (ps. „Grab”, „Drwal”, „Buk”). Urodził się na Kaszubach, w Borach Tucholskich (Piechowice, pow. Kościerzyna) dnia 7 kwietnia 1914 roku, gdzie Jego rodzice – Jan Bruski oraz Marta z d. Sikorska – a moi pradziadowie prowadzili gospodarstwo rolne. Był jednym z ich siedmiorga dzieci. Wszyscy zostali wychowani w duchu miłości zarówno do Ojczyzny, jak i drugiego człowieka. Bardzo ważnym aspektem życia całej Rodziny była religijność (zresztą Jego brat – Józef został księdzem).
W 1925 roku ukończył miejscową szkołę powszechną, po czym uczęszczał do Państwowego Gimnazjum Klasycznego w Kościerzynie, które ukończył w 1934 roku maturą z wynikiem bardzo dobrym. Zaangażował się tam w młodzieżowy ruch filomatów oraz harcerstwo. Po maturze postanowił spełnić swoje wielkie marzenie dotyczące służenia Ojczyźnie. Po odbyciu służby w Różanie nad Narwią został skierowany do Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie – Ostrowi Mazowieckiej, którą ukończył w roku 1937. Pełen werwy i entuzjazmu, jako 25-letni mężczyzna stanie wkrótce do walki o najszczytniejsze cele naprzeciw hitlerowskiemu najeźdźcy…
W stopniu podporucznika rozpoczął służbę w 72 pp w Radomiu. Tam też zastała Go wojna. Pułk ten został włączony do Armii „Łódź”, w którym to jako dowódca plutonu ckm Alojzy brał udział w Kampanii Wrześniowej – w ostatnim etapie obrony Warszawy został ranny. Bruski podlegał wtedy kapitanowi Góralczykowi – dowódcy 103. Batalionu Strzelców. Tak kpt. Góralczyk wspominał wujka opisując jedno ze starć o miejscowość Miłosna w dniu 15 września 1939 roku, (wg Dra Szymona Kazimierskiego to w tym starciu zginął oficer Wehrmachtu, generał Werner von Fritsch):
Moment zaskoczenia był stuprocentowy. Niemcy nie zdążyli wrócić do środka samochodów pancernych, przez co nie mogli użyć ciężkiej broni maszynowej ani ruszyć z miejsca. Popadali na ziemię i z krótkiej broni bocznej razili nas z odległości około pięciu, sześciu metrów, dlatego straty nasze były minimalne – trzech poległych. Gdy walka rozgorzała, dowódca plutonu ciężkich karabinów maszynowych, porucznik Bruski, przyniósł ciężki karabin maszynowy – wzór 30, ustawił w pozycji leżącej na skrzyżowaniu ulic w odległości sześciu metrów od boku kolumny i własnoręcznie, pociskami przeciwpancernymi zniszczył całą kolumnę, o której mowa wyżej. Kawałki opancerzenia leciały jak drzazgi. Ten dzielny oficer, por. Bruski prowadził ogień aż do wyczerpania amunicji, mimo, że pozostała obsługa karabinu już nie żyła. Karabinowy i taśmowy tu właśnie polegli.
Dr Szymon Kazimierski w swoim artykule z 25 marca 2010 roku pisze także:
(…) podporucznik Alojzy Bruski w starciu z niemieckimi pancerniakami zasłynął głównie ze strzelania ciężkim karabinem maszynowym „z ręki”. Nie miał kiedy rozstawiać podstawy karabinu, albo w ogóle jej nie miał. Walił więc z ręki, trzymając oburącz strzelającą broń, a celując na wyczucie. Dobrzy specjaliści potrafili tak strzelać, a nie zapomnijmy, że żołnierze Batalionu to była elita polskiej piechoty. Efekty takiego strzelania na krótkich dystansach były czasami lepsze od strzelania tradycyjnego, a już na pewno nie gorsze. Ale do takiego strzelania trzeba było chłopa! Karabin z wodą w chłodnicy i taśmą naboi ważył dobre dwadzieścia parę kilogramów i mało kto mógł utrzymać go przy strzelaniu (…).
W Kurierze Skruda pisaliśmy o tym 19.12.2011 http://kurierskruda.pl/index.php/smierc-generala-von-fritsch-niemieckie-falszerstwa/historia-regionu
Po kapitulacji Warszawy dostał się do niewoli niemieckiej, z której uciekł. Przybył do Piechowic, następnie udał się do Tczewa. Musiał się ukrywać. Do chwili uzyskania kontaktu z podziemiem w 1941 roku, o który starał się od pierwszych dni pobytu w Tczewie, wykorzystywał czas na naukę języka angielskiego i niemieckiego, księgowości i rysunku technicznego, oraz na zapoznawanie się z literaturą polityczną i religijną. Już pod pseudonimem „Drwal” zorganizował i kierował Obwodem Tczew w ramach ZWZ. Wkrótce rozbudował go do ram Inspektoratu. Kwiecień 1943 roku przyniósł dekonspirację przez Gestapo. Uniknął jednak aresztowania.
Z rozkazu podpułkownika Jana Pałubickiego ps. „Janusz”, komendanta Okręgu Pomorze AK, pod ps. „Grab” przejął dowództwo oddziału partyzanckiego pod kryptonimem „Świerki” w Borach Tucholskich, zorganizowanego i dotychczas prowadzonego przez Stefana Gussa ps. „Dan” (który otrzymał rozkaz zorganizowania drugiego oddziału pod krypt. „Jedliny”). Do oddziału liczącego w chwili przejęcia 50 ludzi, włączył w ciągu II-go półrocza 1943 roku kilka innych mniejszych oddziałów akowskich (B. Szczepańskiego ps. „Bródka”, B. Welnera ps. „Dzik”, P. Chorosza ps. „Tleń”, H. Bukowskiego ps. „Sójka”), kilka grup z organizacji spoza AK (F. Kłosa z „Pomorza”, J. Sikorskiego, A. Kwiczora, Cz. Depki, B. Bigusa, z „Gryfa Pomorskiego”). Przyjął także kilku pojedynczych ochotników – Polaków, 1 Francuza, i 1 Austriaka – dezertera z Wehrmachtu. Wprowadził w oddziale dyscyplinę wojskową i regularne szkolenie w zakresie strzelania, posługiwania się granatem, a przede wszystkim taktyki walki partyzanckiej (marsze, przeformowania, obserwacja, maskowanie, ubezpieczenie, działanie z zaskoczenia). Zadbał o regularne zaopatrzenie dzięki bazie zorganizowanej w Lipinkach i o uzbrojenie, które zdobywał przede wszystkim poprzez łączność z Bydgoszczą. Zasilony tymi drogami i przeszkolony przez siebie oddział, przekształcił „Grab”, zgodnie z rozkazem kmdta Okręgu, w oddział o wysokiej gotowości bojowej, liczący ok. 150 żołnierzy, który stanowił jako „Świerki-101″ główną część utworzonego później Zgrupowania pod krypt. „Cisy-100″ („Bory”).
Pod Jego dowództwem przeprowadzono kilkadziesiąt większych i mniejszych akcji zwiadowczo-rekwizycyjnych, jedną akcję odwetową na Niemcu o nazwisku Hartzberg, jako szczególnym prześladowcy Polaków i kilka akcji zbrojnych, z których największą i w pełni zwycięską była akcja w dn. 21-22 września 1944 roku w Czersku Świeckim. Połączone siły „Świerków”, zwiadu oddziału „Jedliny” oraz desantu polsko-radzieckiego kapitana Kazimierza Waluka i porucznika Stanisława Mikielewicza zaatakowały pod dowództwem „Graba” kwatery niemieckich lotników dla poligonu lotniczego „Bombenplatz” w pobliskim Bursztynowie, zdobywając znaczną ilość broni i amunicji, żywności i odzieży bez strat w ludziach i zadając nieprzyjacielowi straty 10 zabitych i kilkunastu rannych. Akcja ta miała znaczenie prestiżowe jako wyraz solidarności partyzantów pomorskich z Powstaniem Warszawskim. Pod dowództwem wujka Bruskiego „Świerki” stoczyły również kilka poważnych bojów: w dn. 12-15 kwietnia 1944 roku w okolicach Świecia, zakończony zwycięstwem pomimo użycia przez Niemców broni pancernej; w dn. 8 maja 1944 roku, w Dębiej Górze k. Osieka z obławą oddziałów Jagdkomando podczas odbioru broni i amunicji, z równymi stratami po obu stronach; w dn. 9 maja 1944 roku w okolicach Lipinek, gdzie pomimo znacznej przewagi nieprzyjaciela „Grab” nie dopuścił do rozbicia pododdziałów; w dn. 27-28 października 1944 roku najcięższy bój w okolicach Błędna-Starej Rzeki, w którym wyprowadził Oddział z okrążenia ze stratą kilkunastu partyzantów i 2 zwiadowców radzieckich. Klęska ta, jak też rozbicie oddziału zwiadowców spowodowały, że „Grab” rozformował część Zgrupowania i pozostał w lesie ze zredukowanym do 18 ludzi odziałem kadrowym.
Zaatakowany przez Niemców w dn. 29-30 grudnia 1944 roku nie podjął walki, wymknął się z okrążenia na umówiony punkt zbiorczy. Około 17 stycznia 1945 roku, na czele reszty tego oddziału stoczył ostatnią narzuconą walkę z patrolem Wehrmachtu w rejonie Świecia, z trudem odrywając się od wroga. W dn. 19 stycznia 1945 roku przedostał się ze swoimi żołnierzami w okolice Maksymilianowa i tam ostatecznie rozwiązał oddział „Świerki”. Rozkazem Dowódcy Sił Zbrojnych w Kraju z dnia 1 stycznia 1945 roku otrzymał awans do stopnia porucznika.
Po zdobyciu Bydgoszczy przez Armię Czerwoną i współdziałające z nią Wojsko Polskie porucznik Bruski ujawnił się wraz ze swoja grupą przed polską grupą operacyjną. Został wtedy zmobilizowany do służby w LWP i otrzymał zadanie zorganizowania obozu Zimne Wody dla ok. 300 niemieckich jeńców (przeważnie SS-manów), do których po załamaniu się frontu niemieckiego dołączono liczne grupy internowanych Niemców. Zadanie to wykonał przy pomocy swoich byłych podkomendnych (w tym zastępcy w dowodzeniu „Świerkami” ppor. Henryka Szymanowicza ps. „Marek”) i dwóch byłych jeńców obozu Woldenberg – por. art. Jerzego Wróblewskiego i ppor. mar. Zbigniewa Smoleńskiego.
W trudnych warunkach (duża liczba niemieckich jeńców, grupa niezdyscyplinowanych, o niskim morale ludzi przydzielonych również do składu obsługi obozu) starał się wprowadzić karność i praworządność. Niestety dalsza działalność w obozie z czasem stała się dla wujka niemożliwością, a ucieczka – koniecznością. Zmarły w 1992 roku Zbigniew Raszewski, autor „Pamiętnika gapia. Bydgoszcz jaką pamiętam z lat 1930-1945” tak pisze o sytuacji wujka w Zimnych Wodach:
(…) Władza „ludowa” w nagrodę mianowała go komendantem obozu w Zimnych Wodach. Z początku Bruski usiłował zaprowadzić tam jakiś porządek. Wnet się jednak przekonał, że przekracza to jego możliwości, gdyż co wieczór bandy pijanych żołnierzy rosyjskich po prostu wpadały do obozu, żeby gwałcić uwięzione tam kobiety, nie zważając ani na prośby, ani na groźby, komendy. Nie odnosiły też skutku żadne interwencje u władz zwierzchnich (…).
Z kolei Zbigniew Biegański w swojej książce „W smudze kainowego cienia. Skazani na śmierć przez sądy wojskowe na obszarze województwa pomorskiego (bydgoskiego) w latach 1945 – 1955” pisze, że Bruski nie godził się na gwałty na Niemkach, jak i w ogóle z zadaniami jakie spełniał obóz. Spowodowało to niechęć oraz fałszywe oskarżenia ze strony strażników powiązanych z UB. Sytuacja coraz bardziej się zaostrzała, aż w końcu Alojzy Bruski wraz ze swoimi podkomendnymi zdecydował: uciekamy w las. Przygotowali oni jedną z największych dezercji z Ludowego Wojska Polskiego. W nocy z 29 na 30 kwietnia 1945 roku do lasu, prócz Bruskiego poszło jeszcze około 30 żołnierzy, z których uformował On nowy oddział uzbrojony w dwa karabiny maszynowe, 6 automatów i karabiny ręczne. W leśniczówce Emilianowo na terenie Puszczy Bydgoskiej zaprzysiężono na Rotę AK oddział partyzancki „Świerki II” w sile 35 partyzantów, w tym 3 oficerów: por. Alojzy Bruski ps. „Buk”, ppor. Zbigniew Smoleński ps. „Żuraw”, ppor. Jerzy Wróblewski ps. „Kruk”.
Działania oddziału miały na celu ochronę ludności przed maruderami sowieckimi. Ważniejsze starcia „Świerków II” z grabieżcami sowieckimi miały miejsce 6 maja 1945 roku w okolicach Nowej Wsi Wielkiej, 6 lub 7 maja w m. Chrośna, 8 maja 1945 roku we wsi Pszczółczyn pod Łabiszynem, 13 maja 1945 roku w pobliżu Brzozy Bydgoskiej. Ostatnią walkę ze zmilitaryzowaną jednostką NKWD, w wyniku której Oddział został rozbity (w jej trakcie poległ ppor. Jerzy Wróblewski), stoczono w połowie maja 1945 roku w m. Kabat. Wujek Alojzy Bruski i Zbigniew Smoleński zostali aresztowani pod zarzutem dezercji 7 czerwca 1945 roku w Bydgoszczy przez WUBP wraz z 3 swoimi podkomendnymi. Dnia 21 grudnia 1945 roku usłyszał On wyrok 10 lat pozbawienia wolności. Po osadzeniu w więzieniu we Wronkach Wujek zwrócił się z prośbą o ułaskawienie do prezydenta Bolesława Bieruta. Wkrótce, po osobistej sugestii Bieruta, że wyrok dla Bruskiego jest zbyt łagodny, Sąd Wojskowy w Poznaniu skazał Go na karę najwyższą.
Przed śmiercią uzyskał pozwolenie na zobaczenie się ze swoim bratem – wujkiem Józefem Bruskim (księdzem). Do Niego był też zaadresowany list od o. Makarego, ostatniego spowiednika Alojzego. Pisze w nim tak:
(…) Czuł się bardzo szczęśliwy (Jego słowa), że mógł przyjąć w tak ważnej dla Siebie chwili św. Sakramenta. Dziękuje Rodzinie za wszystko i usilnie prosi, aby nie rozpaczać po Nim, bo idzie pełen nadziei w to życie, gdzie spotka niedługo znowu Wszystkich Swoich (Jego słowa). Zachował całkowity spokój jaki mu dawała głęboka wiara i Komunia św. (…).
Władze wronieckiego więzienia nie zezwoliły na ostatnią wolę wujka – chciał, by przy egzekucji był obecny ksiądz. O godzinie 18:16, dnia 17 września 1946 roku pluton egzekucyjny wykonał wyrok. Porucznik Bruski padł. Wujek Alojzy został pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana. Jest kawalerem Orderu Virtuti Militari V klasy, Krzyża Walecznych, Srebrnego Krzyża Zasługi z Mieczami oraz Krzyża Orderu Odrodzenia Polski. Od lat wszystkie pokolenia mojej rodziny dorastają w kulcie „Graba”. Polaka, który udowodnił, że warto bić się o Ojczyznę… Polaka, który swoją postawą udowodnił, że w najstraszniejszych momentach warto pozostać człowiekiem… Wreszcie Polaka, który udowodnił, że marzenia nie mają ceny…
Opracowałem dzięki pomocy Jana Wyrowińskiego
Mateusz Konkolewski